Ostatnio na blogu Anwen przeczytałam o sposobie blogerki Henri na "wprasowywanie" we włosy maseczek i odżywek. Postanowiłam przetestować i sprawdzić jakie efekty przyniosłoby to na moich włosach. Od razu uprzedzam, że w tej niedzieli nie ma dużo kosmetyków, ponieważ chciałam zobaczyć, jak sprawdzi się ta metoda. poza tym niedawno zauważyłam, że im mniej ląduje na moich włosach tym lepiej, pod warunkiem, że kosmetyki muszą polubić się z moimi włosami :)
Na czym polega pomysł Henri?
Henri wymyśliła metodę 300 sekund. Polega ona na tym, że dzielimy włosy na 2 lub więcej części. Wylewamy maskę lub odżywkę na ręce, zaczynamy nakładać i wprasowywać we włosy od ucha ku końcom. Czynność na każdej części powtarzamy 50 razy. W międzyczasie musimy 2-3 razy nałożyć nową porcję odżywki/maski, ponieważ poprzednia została już ładnie wprasowana. Po 5 minutach możemy zmyć odżywkę lub owinąć włosy w ręcznik/czepek i pochodzić tak po domu.
Co daje ta metoda?
Chodzi tu głównie o rozchylenie łusek włosa pod wpływem ciepła, co ma pomóc przeniknąć odżywczym substancjom przeniknąć do włosa. Poza tym stosując tę metodę mamy pewność, że odżywkę zaaplikowaliśmy na całe włosy, a nie tylko część ;) Więcej informacji znajdziecie w tym poście napisanym przez Henri ;)
Tak więc swoją niedzielę dla włosów rozpoczęłam od nałożenia gliceryny na dolną połowę włosów. Po godzinie nałożyłam też olej kokosowy oraz rzepakowy (głównie na same końce) i też trzymałam nie dłużej niż glicerynę. Włosy umyłam żelem do higieny intymnej Facelle, podzieliłam włosy na 2 części i zaczęłam cały rytuał :) Zaczęłam aplikować maskę Alterra granat i aloes. Potem nie zmyłam jej, a pozostawiłam na włosach jeszcze na kilka minut. Po tym czasie wróciłam do łazienki i spłukałam nadmiar maski. Zawinęłam je w koczka ślimaczka na całą noc :) Efekt rano był dość ładny, ale szybko zniknął. Po kilku godzinach miałam tylko delikatnie powywijane końce :( Jednak z efektu takiego maseczkowania jestem bardzo zadowolona. Włoski były o wiele gładsze i bardziej nawilżone niż zwykłe :) Z pewnością to zasługa tej metody, która mam zamiar stosować dalej i Was również do tego zachęcam :)
Przedstawiam Wam efekt na moich włosach:
A oto mój nowy Kallosik, którego wczoraj kupiłam :D
Buziaki :*
tyśka
Ja nie słyszałam o takim sposobie, ale może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten nowy Kallos :)
OdpowiedzUsuńTeż nie słyszałam jeszcze o tym sposobie, a jest całkiem ciekawy:)
OdpowiedzUsuńOoo, kallos omega! :D z niecierpliwością czekam na recenzję! A ten pomysł też miałam wypróbować, ale chyba jestem zbyt leniwa
OdpowiedzUsuńTeż się nie kogę doczekać pierwszego użycia, będzie ono jutro :) Mam nadzieję, że wypadnie super! A tej metody maseczkowania koniecznie spróbuj, to wcale nie tak dużo czasu ;)
UsuńNa początku myślałam,że będzie prawdziwe prasowanie np.prostownicą ahahaa...wypróbuję tą metodę.:)
OdpowiedzUsuńHahahahah :D U mnie prostownica i lokówka poszły w odstawkę, ale czasami aż kuszą, np. gdy idę na imprezę :) Ale nie, ładne włosy to zdrowe włosy, a żeby takie mieć nie wolno ich niszczyć :)
UsuńCiekawa ta metoda :) Nie słyszałam o niej,.
OdpowiedzUsuńCiekawy sposób na maseczkowanie włosów :) Pierwszy raz widzę tego kallosa!
OdpowiedzUsuńWiesz ile jest teraz tych nowych? Mnóstwo :) Koniecznie wypróbuj jakąś! :*
UsuńZawsze wprasowuje maski i odżywki. Nie robię tego sposobem Henri, Ale swoim. Nawet nie wiedzialam, że to jakaś różnica:P
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować koniecznie wprasowywania odżywki :):)
OdpowiedzUsuńKallos omega, ach, tak mnie kusi, ale mam jeszcze 2 litrowe baniaki cherry i blueberry ;)
Kochana, Ty także kusisz mnie tymi swoimi, a zwłaszcza Blueberry, ale jej w sklepie nie było :(
UsuńJa mam obecnie 2 kallosy - latte i banana. I oba bardzo pasują moim włosom. A tę metodę na pewno wypróbuję kolejnym razem :)
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze kupić Blueberry, ale stacjonarnie jej nie znalazłam :) Ale mam jeszcze Milka na spółę z koleżanką, tylko że ona pierwsza testuje ;)
UsuńTeż wmasowuję maskę we wlosy, ale muszę przyznać, że nigdy nie robię tego z zegarkiem w ręku :) Raczej rach-ciach. Może spróbuję dłużej :)
OdpowiedzUsuńWłosy są o wiele miększe i gładsze :)
Usuńa tego kallosa jeszcze nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńtą metodę stosuję od dawna :D
OdpowiedzUsuńTa metoda jest bardzo fajna ;-) a twoje włosy świetnie wyglądają ;-)
OdpowiedzUsuńCzytalam kiedys o metodzie wmasowywania u Eve i nawet jakis czas ja stosowalam, jednak pozniej zauwazylam, ze na moich wlosach nie daje ona lepszych rezultatow, a jednak jest nieco pracochlonna ;)
OdpowiedzUsuńJak mówiłam wypróbowałam ją na razie tylko raz, ale czuć bylo, że włosy są bardziej miękkie i miłe w dotyku :)
UsuńPróbowałam, ale jakoś nie przynosiła u mnie lepszych rezultatów niż w przypadku zwykłego nakładania, a zajmowało mi więcej czasu. Wolę nałożyć dokładnie, podgrzać suszarką kapturową i iść robić obiad/śniadanie/kolacje i później zmyć.
OdpowiedzUsuńU mnie też nie było widocznych lepszych rezultatów, więc zrezygnowałam ;). Teoretycznie powinno u mnie działać, bo mam niskoporowatki, więc takie rozchylenie łusek byłoby wskazane, a jednak nie udało się :(.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z tym wprasowywaniem odżywki ;) nie słyszalam nigdy wczesniej
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdanie odżywek do rzęs http://najlepszaodzywkadorzes.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńU mnie ta metoda niewiele daje, ale u Ciebie za to widać, że włoski są zadowolone z tej metody, ładnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tym sposobie ale kusi mnie spróbować;)
OdpowiedzUsuń