Dzisiejsza niedziela jest spóźniona, ponieważ wczoraj byłam poza domem, a poza tym wyczytałam na blogu Dzikiej Wózkowej w jej niedzieli dla włosów o płukance z liści laurowych, która ma zmniejszyć przetłuszczanie i uregulować wydzielanie sebum. Jak tylko się o tym dowiedziałam, pognałam do kuchni, znalazłam liście i zrobiłam z nimi to co Dzika Wózkowa, czyli...
Jak przygotować płukankę z liści laurowych?
Potrzebujemy:
- kilka liści laurowych
- szklankę wody
Liście wrzucamy do wody na kilka godzin, aby mogły chociaż trochę namięknąć. Następnie gotujemy je (w tej wodzie co były) przez kilka minut. Dzika Wózkowa robiła to przez 10 minut, a ja przez jakieś 6-7 minut. Przelałam do kubka i pozwoliłam wystygnąć temu wywarowi. Otrzymałam około 1/3 szklanki różowo-brązowego napoju, który użyłam na koniec jako płukanki.
Jednak zaczęłam od tego, że do miseczki wrzuciłam 2 czubate łyżeczki maski Kallos Omega, łyżeczkę mąki ziemniaczanej i kilka kropel nawilżacza, czyli zwykłej gliceryny. Wszystko odkładnie wymieszałam. Zmodyfikowaną maskę nałożyłam na zmoczone włosy, od ucha w dół (było jej dość dużo, nie żałowałam sobie) i trzymałam maxymalnie pół godziny. Po tym czasie zmyłam ją, umyłam głowę szamponem Natei - mojej mamy, który zawiera SLES i inne duperele, a włosy na długości zostały oczyszczone pianą z szamponu. Na chwilkę nałożyłam odżywkę Nivea Long Repair, aby łatwiej było mi rozczesać włosy, też głównie na końce włosów. Złapałam włosy i trzymałam je do góry, aby nie zmoczyć ich płukanką laurową, która miała wylądować głównie na głowie :) Potrzymałam chwilę głowę w dół, aby nadmiar wody spłynął z włosów, a następnie odsączyłam je ręcznikiem. Rozczesałam je jak zwykle grzebieniem i chodziłam sobie z mokrymi włosiętami po domu. Schnąc zaczęły się delikatnie skręcać, a "baby hair" były bardzo odstające i niesforne, pewnie to przyczyna płukanki. I faktycznie po wyschnięciu, cały dzisiejszy dzień były powywijane, bo falami tego nazwać nie można :D Są delikatniejsze i bardziej lekkie, ale i tak miłe w dotyku. Podejrzewam, że miękkość to zasługa maski, ale też mąki oraz gliceryny.
Włosy dzięki płukance są delikatnie odbite od nasady, normalnie prawie cały dzień po myciu powinny być delikatnie nieświeże, a wyglądają jak świeżo umyte :) Bardzo mnie to cieszy, z chęcią używałabym płukanki częściej, ale podczas kuracji Joanną Rzepą, która przyspiesza mi przetłuszczanie (a nie powinna) nie ma to największego sensu.
Jak Wam się podoba? Używacie skrobii w pielęgnacji masek? Słyszeliście kiedyś o płukance z liści laurowych?
Pozdrawiam,
Patrycja
Pozdrawiam,
Patrycja
nie wpadłabym nigdy na pomysł zrobienia płukanki z liści laurowych :D dzięki, spróbuję!
OdpowiedzUsuńskrobi nie używam, a o płukance pierwsze słyszę :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tą płukanką z liści laurowych :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o płukance laurowej :D Szkoda że jestem zbyt leniwa na płukanki :O
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt! :) plulanki muszę wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńWszyscy teraz z ta plukanka;)
OdpowiedzUsuńKurcze, jednak maka ziemniaczana naprawde ma jakies wspaniale wlasciwosci!
OdpowiedzUsuńKoniecznie musze sprobowac tej plukanki I maski. Masz sliczny kolor wlosow. :)
Pierwszy raz słyszę o tej plukance!
OdpowiedzUsuńtez mam chec na taka płukanke
OdpowiedzUsuńTa płukanka wygląda interesująco, pierwszy raz widzę ten przepis :)
OdpowiedzUsuńAle piękne, błyszczące włosy! O liściach laurowych słyszałam, ale zamiast w formie płukanki, mam zamiar używać ich jako toniku :)
OdpowiedzUsuńCzyli się udało. Muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńRównież pierwszy raz słyszę o płukance laurowej :-) Ja od czasu o czasu robię płukankę z siemienia lnianego.
OdpowiedzUsuńUf. I zaskoczenie, że w sumie jakby dobrze się uprzeć, to i zapewne z siana można wymodzić dobrą płukankę do włosów :D Ale plus dla Ciebie, w ŻYCIU bym nie pomyślała, by z liści laurowych zrobić płukankę. Może dla tego, że każda ziołowa wysusza mi tylko włosy, więc unikam ich jak ognia :) Ale super, że u Ciebie daje taki świetny efekt!
OdpowiedzUsuńMialam tą odżywkę z Nivea. Średnio się u mnie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńO chyba wypróbuję kiedyś taką płukankę Laurową :) Ciekawe jak u mnie się sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńWow wyglada siwetnie- widac efekt. Muszę wyprobować
OdpowiedzUsuńNie robiłam płukanki z liści laurowych, ale skrobię czasami używam. ;]
OdpowiedzUsuńnie mam problemu z przetłuszczaniem się włosów, tzn nie przetłuszczają się bardziej niż powinny, dlatego mimo że mam liść laurowy, na razie nie zastosuję tej płukanki, ale będę pamiętała aby ją polecić :)
OdpowiedzUsuńgdy też sytuacja się u mnie zmieni, jeśli przykładowo zaczną się przetłuszczać- co mam nadzieję nie nastąpi - to w tedy wypróbuję :) super że się sprawdziła na przetłuszczanie, szkoda że były niesforne :) może następnym razem np rozrzedzić to w większej ilości wody albo dodać jakiś składnik? myślałaś o takim pomyśle? jestem ciekawa jaki byłby efekt :) tyle że w tedy pewnie nie byłby to już tak skuteczny sposób na ograniczenie przetłuszczania, ale jak komuś zależałoby na czymś więcej to czemu nie :D
Nie słyszałam o tej płukance, ale dużo ostatnio postów właśnie o skrobii więc może spróbuję :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować na sobie :)
OdpowiedzUsuńZ lisci laurowych robilam kiedys wcierke, ktora miala podobno przystopowac wypadanie - niestety u mnie sie nie sprawdzila. Wlosy prezentuja sie bardzo ladnie :)
OdpowiedzUsuńFajny przepis płukankowy, zrobię :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam tej płukanki. :)
OdpowiedzUsuńbardzo zaciekawiłaś mnie tą płukanką laurową, muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy szybko się przetłuszczają i chętnie wypróbuje tą płukankę z liści laurowych. Brzmi świetnie :) A Twoje włosy zdecydowanie odbite od nasady.
OdpowiedzUsuń